Siemano Kochani!
Na wstępie pragnę Was przeprosić za tak długą przerwę w postowaniu. Natłok pracy i spraw uczelnianych kompletnie mnie zeżarł i nie miałam nawet siły usiąść do pisania bloga. Ogarnęłam już prawie sprawy związane z licencjatem - mam wybrany temat i rozpisany plan pracy. Pozostałe sprawy uczelniane też jakoś ogarniam. W pracy idzie coraz lepiej - czekam na pierwszą wypłatę. Cieszę się, bo pracuję ze spoko dziewczyną, z którą fajnie nam się rozmawia i mamy dużo wspólnych tematów. Więcej wychodzę i staram się dbać, żeby się zbytnio nie "zasiedzieć" w domu.
I w sumie z dobrych spraw to by było na tyle...
Ostatnimi dniami wchodzi mi mała depresja i trochę straciłam sens. Mam nadzieję, że to tylko chwilowa sytuacja spowodowana zbliżającym się okresem...
Jest jednak pewna sprawa która nie daje mi spokoju. Mianowicie mam wrażenie, że ostatnio stałam się strasznie szorstka, choć przyznaję, że dzięki temu jestem bardziej zmotywowana. Nie owijam w bawełnę i jestem szczera zarówno z moimi przyjaciółmi jak i sama ze sobą. Odjebałeś? To odjebałeś i nie zamierzam Cię głaskać, ani udawać, że jest okej. Sorry, taki mamy klimat. Cytując klasyka.
Jednak bardziej chyba nie daje mi spokoju fakt, że czuję, iż zjebałam sprawę z facetem, który mi się podobał. I to zjebałam sprawę z powodu zwykłej głupoty, jaką było ustawienie sobie fejkowego związku na Facebooku. Po prostu miałam dosyć nieznajomych kolesi, którzy wiecznie wypisywali do mnie nie dając spokoju. Plan zadziałał, bo od tego czasu nie otrzymałam już ani jednej wiadomości. Jednak mam też wrażenie, że z tego powodu facet, który mi się podobał również stracił zainteresowanie.
A wystarczyło zapytać. Odpowiedziałabym wprost po co ten cały "związek".
Chociaż znając moje szczęście to on wcale nie był mną zainteresowany i nigdy nie będzie, a ja po prostu coś sobie uroiłam. Myślę, że jestem jedną z tych osób, którym nie jest pisana miłość. Czasem staram się dawać sobie nadzieję, ale i tak nic z tego nie wychodzi.
Chyba czas sobie dać totalnie spokój z tymi sprawami. Usunęłam Tindera już jakiś czas temu i nie mam ochoty wracać, choć na początku mi się bez niego nudziło (trzeba przyznać - atencja jest fajna). Myślę, że w tym przypadku będzie podobnie, jeszcze kilka dni będę o tym myśleć, a potem mi przejdzie i wezmę się w garść. Tak musi być, nie ma innej opcji.
Sorry, że zalewam Was takim ckliwym szajsem, ale chyba po prostu musiałam to gdzieś przelać. Po prostu nie mam w zwyczaju gadać o uczuciach w prawdziwym życiu - taka ze mnie zimna suka.
Tymczasem...
O mnie
Siema, Jestem Kinga!
Mój blog powstał z pragnienia dzielenia się z Wami moimi wszelkimi pasjami i bezkompromisowym podejściem do życia. Podejmujecie wyzwanie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz