sobota, 12 października 2019

Recenzja: Podkładowa porażka polecana przez blogerki

0
Cześć Kochani!
Na wstępie pragnę przeprosić za dość długi czas bez wpisu na blogu. Pochłonął mnie wir studiów i nowej pracy, więc przez ostatnich kilka dni byłam strasznie zabiegana. Jednak od teraz postaram się wygospodarować więcej czasu na pisanie bloga.

W dzisiejszym poście chciałam opisać Wam przypadek kosmetyku zachwalanego przez blogerki, jutuberki, influenserki, itd. itp., który kompletnie nie przypadł mi do gustu. 
Przejdźmy do rzeczy:

Przedmiotem mojego dzisiejszego pastwienia się będzie sławny w serwisie YouTube podkład marki Miss Sporty; Perfect to Last 24H. Z opisu wynika, że podkład ma być "life-proof" i "full coverage", czyli mocno kryjący oraz odporny na wszelkiej maści ścieranie.


Produkt ten zakupiłam pod wpływem pozytywnych recenzji Hani z kanału DigitalGirl13. Jednak nie spełnił on moich oczekiwań, pomimo, że tak jak Hania ja również posiadam cerę suchą. 
Kiedy ja zaopatrywałam się w ten kosmetyk występował on w trzech odcieniach, odpowiednio: 100 - Ivory, 101 - Golden Ivory oraz 200 - Beige. Obecnie dostępny jest jeszcze jeden kolor, mianowicie 091 - Pink Ivory. 
Bezsprzecznym plusem tego produktu jest fakt, iż kolory są dość naturalne, mają przyjemne podtony (bardziej wpadające w neutralny beż, lub żółć - oczywiście oprócz odcienia 091). Jednak na tym praktycznie kończą się pozytywy związane z tym mazidłem.

Posiadam (właściwie to posiadałam, bo ten potworek wylądował już w koszu) kolor 100 Ivory. Przyznaję, prezentuje się on całkiem zacnie. To taki neutralny beż, ani zbyt ciepły, ani zbyt zimny. Nie wpada zbyt mocno w różowe, ani żółte tony. Nie oksyduje zbyt mocno po nałożeniu - jedynie lekko ciemnieje, ale różnica jest naprawdę znikoma.



Po pierwsze produkt ten fatalnie wygląda zaraz po nałożeniu na skórę. Robi mi rzeczy, których nie robi żaden inny podkład. Prezentuje się na buzi bardzo ciężko, od razu widać, że coś jest nałożone na twarz. Podkreśla niedoskonałości skóry, których normalnie na niej nie ma, przez co twarz wygląda dużo starzej niż w rzeczywistości jest. Po aplikacji tego podkładu na mojej buzi ukazują się dziwne jakby krostki (??), dodatkowo bardzo podkreśla zmarszczki mimiczne na czole, których normalnie nie widać. Produkt ten sprawia również, że dość mocno widoczne są moje pory w okolicach policzków i nosa, z którymi na co dzień nie mam problemów, gdyż moja cera nie ma tendencji do rozszerzonych porów, ani przetłuszczania.


Krycie jest średnie, ale można je budować. Jednak Konsystencja tego produktu jest dość tępa i przy aplikacji potrafi się on ścierać w miejscu, w którym próbujemy go dołożyć. Dość trudne jest także dobranie metody aplikacji - pędzel tworzy STRASZNE smugi, Beauty Blender zmniejsza krycie, a ręka robi plamy. Po kilku(nastu) próbach doszłam do wniosku, że najlepiej jest nakładać go ręką wsmarowując, a następnie wklepując, tak żeby uzyskać bardziej równomierny efekt.
Należy też wspomnieć, że po nałożeniu odczuwalna jest lepkość naskórka. Dzieje się tak pomimo utrwalenia makijażu całej twarzy pudrem transparentnym. Kilka razy miałam nawet wrażenie, że odczuwam lekkie swędzenie skóry twarzy po aplikacji podkładu.

Odnośnie lepkości - muszę przyznać, że inne produkty (brązer, rozświetlacz) "przyklejają" się do tego produktu chyba aż za dobrze. Odczuwam wrażenie, że przez swoją lepkość i tępą konsystencję podkład Perfect to Last utrudnia Nam aplikację m. in. produktów do konturowania i rozświetlania twarzy. Potrafi ą one na nim tworzyć plamy, które trudno jest potem rozetrzeć. Podobnie sprawa ma się z pomadą do brwi - kiedy twarz jest pokryta podkładem ciężko ją nałożyć.



Jedyną obietnicą spełnioną przez producenta jest zapewnienie, że podkład ma być trwały. Faktycznie jest trwały - nawet bardzo. Bo jebany nie schodzi z twarzy nawet po treningu na siłowni. Chyba nawet wygląda po nim trochę lepiej (XD). To zapewne sprawka ciepła wydzielanego przez skórę, dzięki któremu lepiej się w nią "wpracowuje", ale raczej nikt nie nakłada podkładu po to, żeby wyglądał lepiej po iluś godzinach noszenia czy ostrym treningu na siłce, prawda? Bo podkład ma wyglądać dobrze OD RAZU po aplikacji, a nie za jakiś czas.

Podsumowując uważam podkład Perfect to Last 24H od Miss Sporty za mój osobisty kosmetyczny KOSZMAREK. Mam nauczkę i nie dam się już namówić na "szczere" opinie youtuberów, a kosmetycznych hitów będę szukać na własną rękę. Póki co nie zawiodłam się na swojej intuicji.

A jaka jest Wasza opinia na temat tego podkładu? Znacie? Testowaliście? Lubicie? A może macie jakichś podkładowych ulubieńców, których serdecznie polecacie, lub wręcz przeciwnie - podkładowe koszmarki, których unikacie szerokim łukiem? Dajcie znać w komentarzach! :D
P. S. Stwierdziłam, że jak dobijemy do 1000 wyświetleń to zrobię drugą część faktów o mnie, także klikajcie i wbijajcie! 
Buziaki :D
Czytaj dalej »

piątek, 4 października 2019

Szybki update: pierwszy tydzień października!

0
Hejo Kochani!
Dziś przychodzę do Was z krótkim postem, podsumowującym pierwszy tydzień października (jak z resztą wskazuje tytuł).

Muszę przyznać, że obawiam się, iż ostatni rok licencjatu nie będzie dla mnie najprostszy i najprzyjemniejszy. Po dwóch latach jestem już trochę wypalona i czuję, że potrzebuję zmiany. Także z końcem roku akademickiego ja i Wydział Filologiczny mówimy sobie "au revoir!". Przynajmniej mam nadzieję, że z końcem roku. Do tego jest mi potrzebne zaliczenie warunku, obu semestrów i uzyskanie pozytywnej oceny z pracy licencjackiej. Tak więc gorąco Was proszę, trzymajcie za mnie kciuki! :D

Z bardziej pozytywnych rzeczy mogę przekazać Wam, iż jutro wybieram się na szkolenie do pracy w biurze nieruchomości. Liczę na to, że szybko "ogarnę" cały system i będę zadowolona z nowego stanowiska, bo do tej pory ciężko było mi znaleźć pracę, w której czułam się dobrze. Na pewno napiszę dla Was wspominkowy post o moich przygodach z różnymi posadami, ponieważ były one najdelikatniej ujmując... ciekawe.

W ciągu najbliższych kilku dni planuję napisać dla Was recenzję podkładu, który absolutnie mi się nie sprawdził, a był wielokrotnie polecany przez "jutuberki" i "influenserki". Przyznam, że jestem ciekawa, czy znacie ten produkt i jakie są Wasze opinie na jego temat. Jednak póki co jego nazwa pozostanie tajemnicą ;)

P. S. Niedługo wybieram się na spotkanie klasowe i szukam jakiejś intrygującej (najlepiej ciemnej) sukienki, pasującej do długich kozaków. Jeśli macie jakieś sprawdzone butiki z szałowymi kreacjami, nie za miliony, to podeślijcie rekomendacje w komentarzu!

Tymczasem...
Czytaj dalej »

wtorek, 1 października 2019

Przychodzi baba do Rossmanna... akcja #TestujNieOtwieraj

0
Cześć Wszystkim!
Przepraszam za chwilową przerwę w pisaniu, ale niestety sezon przeziębieniowy dopadł i mnie. Przez ostatnich kilka dni nie miałam siły na nic oprócz snu, ale obecnie czuję się już lepiej (i mam nadzieję, że tak pozostanie), w związku z czym dziś na bloga wlatuje nowy post!

Jak zapewne zdążyliście się już domyślić lubuję się w kosmetykach oraz makijażu i właśnie tej tematyce chciałabym poświęcić swój dzisiejszy wpis.

autor: Raphael Lovaski

Otóż, z końcem września zakończyła się "rossmannowska" wyprzedaż kolorówki organizowana na nowych mniej opłacalnych zasadach. Liczyłam, że wraz ze zmianą zasad zakończy się, lub chociaż zmniejszy, dzicz panująca w drogeriach sieci Rossmann. Oj jak bardzo się myliłam...
Pomimo faktu, iż obecnie właściwie nie opłaca się już kupować kosmetyków na słynnej promocji na kolorówkę, sytuacja w cale nie uległa poprawie. Nadal w drogeriach sieci na "R" panuje SYF, KIŁA I MOGIŁA.
Przykro mi, ale jak inaczej nazwać fakt, że większość kosmetyków jest otwarta i "macana", a testery upieprzone lub zwyczajnie podpieprzone przez "Grażyny biznesu". Żeby nie było, że jestem gołosłowna i cała sytuacja to tylko moje urojenia, serdecznie zapraszam Was na Instagram Beauty News (klik).
I to nie tak, że moim celem jest wszczęcie gównoburzy, czy czegoś w tym rodzaju. Chcę Was skłonić do refleksji nad tym w jaki sposób my i inni zachowują się podczas zakupów. Sądzę, że nikt nie chce nakładać na twarz, oczy, czy usta produktu, w którym jeszcze niedawno grzebała obca osoba. Chyba żadna z Nas nie chciałaby umalować swoich ust szminką, którą "mazała się" osoba z opryszczką, albo malować oczu paletką cieni, której dotykały dziesiątki rąk. Serio, pomyślcie o tym zanim następny raz otworzycie produkt. 
A nawet jeśli już jakiś otworzycie, to kupcie ten, który został przez Was otwarty, zamiast odkładania go na półkę i wzięcia kolejnego, zamkniętego.
Chciałabym też dodać, że z moich obserwacji wynika, że drogerie Rossmann są jedyną siecią, w której sytuacja jest AŻ TAK ZŁA. Zarówno w drogeriach Hebe, jak i Naturze nie spotkałam się z aż taką PATOLOGIĄ, bo jak inaczej to nazwać? Być może jest to kwestia dominacji niemieckiej sieci na drogeryjnym rynku w Polsce, ale nie zmienia to faktu, że te sytuacje powinny zostać ograniczone do minimum, bo zyskało to już miano obrzydliwości. 
Jednak nie możemy oczekiwać zmiany, jeżeli nie zaczniemy jej od siebie. Stąd powstała akcja #TestujNieOtwieraj, ma ona na celu zachęcenie wielbicieli makijażu do korzystania z dostępnych na miejscu testerów, jak i ograniczenie ich kradzieży. Osobiście uważam, że to super pomysł, bo do tej pory ten problem był częściowo ignorowany, a częściowo przemilczany przez nas same.

A Wy spotkaliście się z podobnymi sytuacjami na zakupach kosmetycznych? Co myślicie o akcji #TestujNieOtwieraj? Ja liczę na to, że dzięki niej w końcu coś się zmieni i będziemy mogli buszować po makijażowych półkach z przyjemnością, zamiast z obrzydzeniem. 

Buziaki 💋
Czytaj dalej »

O mnie


Siema, Jestem Kinga!

Mój blog powstał z pragnienia dzielenia się z Wami moimi wszelkimi pasjami i bezkompromisowym podejściem do życia. Podejmujecie wyzwanie?


Jestem tutaj

     INSTAGRAM
     TWITTER
 
FACEBOOK